Wszyscy jesteśmy grzeszni czyli jazda kombajnem po drogach [2]

W części pierwszej artykułu ( https://rolnikocenia.pl/wszyscy-jestesmy-grzeszni-czyli-jazda-kombajnem-po-drogach-1/ )   nakreśliliśmy ramy prawne związane z ruchem kombajnów po drogach publicznych. Dziś jeszcze dwa słowa o wymogach prawnych mogących budzić nasze zdziwienie oraz kilka zdań o sensie pozwoleń na przejazd kombajnem.

 

Jeśli ktoś myślał, że uzyskanie pozwolenia to już wszystko co potrzeba, by w zgodzie z przepisami przemieszczać się ponadnormatywnym sprzętem – to może się zdziwić.

Otóż jeśli maszyna będzie przekraczała 3,2 metra szerokości, to oprócz pozwolenia potrzebny będzie jeszcze pojazd pilotujący. Jeśli szerokość pojazdu przekroczy 3,6 metra, wówczas potrzebne będą już dwa auta pilotujące. I nie mogą to być przypadkowe samochody. Wymagania dotyczącego pojazdu pilotującego oraz osoby wykonującej pilotaż określa rozporządzenie ministra.

 

Pojazd pilotujący powinien być wyposażony w:

– tablicę informacyjną zgodną z rozporządzeniem właściwego ministra,

– minimum dwa światła błyskowe barwy żółtej,

– środek bezpośredniej łączności z pojazdem pilotowanym (telefon komórkowy,  CB radio),

– urządzenie nagłaśniające.

 

Dodajmy jeszcze, że uzyskanie pozwolenia kategorii V na przejazd jednorazowy oznacza ni mniej ni więcej tylko tyle, że mając takie pozwolenie możemy śmiało jechać z podwórza na pole ale jak chcemy wrócić do domu to….jak myślicie? Dobrze kombinujecie, trzeba wystąpić o kolejne zezwolenie…!

Kończąc te „ciekawostki” napiszemy jeszcze tylko, że kiedy chcielibyście przejechać kombajnem w poprzek szosy, ot na przykład wyjeżdżając z podwórza na pole po drugiej stronie drogi – musicie zatrudnić człowieka, który wcześniej wyjdzie na ulicę i ostrzeże innych użytkowników dróg, że na trasie jest „zagrożenie”!

 

Teraz trochę komentarza.

Ustawodawca wymaga od rolników by w czasie żniw zajmowali się papierkową robotą ustalając trasy przejazdu a w sytuacji gdy trasa się zmieniła (ktoś zrezygnował z usługi żniwnej, ktoś inny się zgłosił, deszcz popadał, na  innym polu jest suche zboże), trzeba wystąpić o nowy wniosek.

W sytuacji gdy na wsi brak rąk do pracy, rolnik jest zobowiązany do zapewnienia dwóch ludzi z samochodami, do eskortowania swojego przejazdu. I by być w zgodzie z przepisami te auta powinny być praktycznie cały dzień do usług by towarzyszyć kombajniście jak będzie przejeżdżał z jednego pola na drugie.

Tak na marginesie – wydaje się, że duży kombajn jadący na „kogutach” jest dużo bardziej widoczny niż jakiś samochód osobowy również jadący na „dyskotece’.

Zastanawiający jest wymóg by przejazd kombajnu w poprzek drogi był sygnalizowany przez osoby trzecie. Pytanie, dlaczego w przypadku  znacznie dłuższego pojazdu, samochodu ciężarowego z przyczepą  – taki wymóg nie obowiązuje?

 

Tak na zdrowy, chłopski rozum, pozwolenia na przejazd pojazdu nienormatywnego mają sens, kiedy ten pojazd jest naprawdę wielki lub przewozi jakieś duże elementy, na przykład turbinę, elementy wiatraków czy maszynę drążącą tunele. Transport jest powolny, nie sposób go  ominąć, trzeba demontować sygnalizację świetlną, znaki drogowe, czasem na ciasnym zakręcie komuś trzeba rozłożyć ogrodzenie na czynniki pierwsze. Faktycznie, wówczas jest to istotne zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu drogowego  a wręcz taki przejazd nie pozwala na korzystanie z drogi innym kierowcom.

Ale kiedy rzecz dotyczy kombajnu, który owszem mały nie jest ale jeśli tylko ma zdjęty heder, to jego ominięcie czy wyprzedzenie  przy odrobinie uwagi i wyrozumiałości nie jest rzeczą niemożliwą do zrobienia.

Owszem, stwarza niecodzienną sytuację na drodze, ale jeśli tylko wszyscy kierowcy zachowają odpowiednią ostrożność to nie ma o co robić krzyku.

Żądanie uzyskania pozwolenia na przejazd wydaje się być niepotrzebną administracyjną mitręgą. Szczególnie w świetle odpowiedzi ze starostwa powiatowego w Płońsku, gdzie oficjalnie napisano:

Nie jesteśmy w stanie stwierdzić jak realne uzyskanie owego pozwolenia przyczynia się do poprawy bezpieczeństwa w ruchu drogowym.”

Otóż to! Gdyby Starosta lub jakiś urzędnik z tej instytucji, biegł przed kombajnem z jakąś flagą  i krzyczał na cały głos – „uwaga, kombajn jedzie!” – to by miało jakiś sens…

Żart, żartem, ale kiedy pojawiły się pierwsze automobile, to przez pewien czas obowiązywał wymóg, by przed autem biegł człowiek i krzyczał „jedzie się, jedzie!”. Po części dlatego by uniknąć wypadku a po części dlatego by ostrzec ludzi przed tym „strasznym czymś” co głośno warczy i prycha kłębami dymu z rury wydechowej. A później się przyzwyczajono…

Trzeba wziąć również pod uwagę, że rolnik nie jest w stanie w momencie wypełniania wniosku o pozwolenia na przejazd, określić jakimi drogami i kiedy będzie jechać. Zmienna pogoda, jakaś awaria na polu, wycofanie się klienta  albo pozyskanie nowego, o którym w momencie składania dokumentów nie wiedziało się – sprawiają, że misternie ułożony plan w jednej chwili staje się nieaktualny.

 

Również argumentacja rzecznika KGP, że kombajny stwarzają zagrożenie na drodze i przedstawienie w odpowiedzi na nasze pismo historii wypadku z udziałem kombajnu  nas nie przekonują. Stoimy na stanowisku, że zagrożenie stanowią nieodpowiedzialni kierowcy.

Jakiś czas temu słyszeliśmy o kierowcy motoru, który zabił się wjeżdżając w kombajn. Ten przykład miałby sens w dyskusji, gdyby nadjeżdżający z naprzeciwka cyklista nie miał możliwości ominięcia maszyny, bo kombajnista jechał z zapiętym hederem nie pozostawiając wolnego miejsca na szosie.  Ale jeśli kierowca zamiast szukać pobocza wali centralnie w środek kombajnu, to to czy kombajn ma zapięty heder czy nie – nie ma znaczenia. Gdyby na miejscu kombajnu był samochód osobowy skutek byłby taki sam. Można założyć, że wypadek zakończyłby się śmiertelnie, również wtedy, gdyby rzeczony motocyklista wjechał w jadący naprzeciwko inny motor – zajmujący bez porównania mniej miejsca niż kombajn.

Tak samo nie można uznać za słuszną, argumentację jakiegoś człowieka, wściekłego, że nagle za zakrętem pojawił się kombajn zajmujący większą część jezdni. Musiałem ostro hamować – pisze kierowca. Ktoś mu rzeczowo odpisał, że w tym miejscu jest ograniczenie prędkości do 40 km/godź i gdyby jechał przepisowo nie musiałby gwałtownie wytracać prędkości.

Naprawdę, drodzy kierowcy, żeby jeździć samochodem oprócz prawa jazdy dobrze byłoby mieć jeszcze zdrowy rozsądek. Przecież za zakrętem może w poprzek drogi stać ciężarówka, która przed chwilą wpadła w poślizg. Czyżby stłuczka w tym przypadku bolała mniej, niż zderzenie z kombajnem?

 

Izby rolnicze od kilku lat apelują do różnych instytucji, głównie do ministerstwa infrastruktury, o spojrzenie łaskawszym okiem na rolników, którzy w okresie żniw pojawiają się kombajnami na drogach. Niestety, jak do tej pory prośby o ustanowienie przepisów pozwalających na zgodną z prawem jazdę po drogach publicznych bez uzyskiwania konkretnych zezwoleń (jak wykazaliśmy pozbawionych większego sensu patrząc z praktycznego punktu widzenia) nie znajdują zrozumienia.

Ale tak się składa, że jesteśmy w roku wyborczym. Wydaje się, że dobrym pomysłem byłoby zwrócenie uwagi naszych potencjalnych przedstawicieli w parlamencie, na kwestię przejazdu kombajnów po drogach publicznych.

 

 

Wszyscy jesteśmy grzeszni czyli jazda kombajnem po drogach [1].

 


Skomentuj Mamma Anuluj pisanie odpowiedzi

Wymagane pola są oznaczone *