Ile tego już było? Ile razy rząd coś postanowił w sprawie pomocy rolnikom, a potem… zmienił to? Ile razy ministerstwo rolnictwa uzasadniało swoją decyzję, słuszną argumentacją, a potem zupełnie inną decyzję w tej samej sprawie uzasadniało kolejną „słuszną argumentacją”?
Kiedy pojawiły się pierwsze zapowiedzi pomocy w związku ze spadkiem cen płodów rolnych, związanych z nawałem towaru z Ukrainy – rzecz miała dotyczyć dopłat do pszenicy. Wszyscy uznali, że dopłaty będą do zboża konsumpcyjnego i paszowego. Ówczesny minister Kowalczyk, po jakimś czasie uściślił, że chodzi tylko o konsumpcję. I uzasadnił dlaczego.
Nie będziemy tu rozpisywać się dlaczego tylko konsumpcja bo to nie ma sensu. A nie ma sensu dlatego, że jakiś czas później minister (już bez znaczenia czy ten czy tamten – bo chodzi o funkcję szefa resortu rolnictwa) stwierdził, że dopłaty będą również do paszowej. I uzasadnił dlaczego!
I to uzasadnienie – przecież stojące w kontrze do wcześniejszego – również było „słuszne”!
Punkty skupu nie musiały już pisać, że kupują pszenicę konsumpcyjną nawet gdy to była paszówka.
Ale chłopi dalej protestowali twierdząc, że przecież nie tylko pszenica wlewa się przez granicę. Minister (wtedy, już Telus) utrzymywał, że pszenica jest tym najważniejszym zbożem i tylko do niej uzasadnione są dopłaty. Utrzymywał, utrzymywał i… nie utrzymał! Bowiem niedługo potem ogłosił, że dopłaty będą do wszystkich rodzajów zbóż, kukurydzy i nawet do rzepaku. I oczywiście uzasadnił to słusznie! Jak widzicie znowu w kontrze do tego co wcześniej było słuszne…
Kiedy ogłoszono pierwsze dopłaty do pszenicy, „słusznie” postanowiono, że będą one zróżnicowane zależnie od regionu Polski. Kiedy ogłoszono dopłaty do wszelkiego zboża, również „słusznie” stwierdzono, że tym razem będą one jednakowe dla całego kraju. Że znowu kolejna decyzja w tej samej sprawie zupełnie przeciwstawna? Nic nie szkodzi, ważne, że słuszna!
Za Kowalczyka plon referencyjny dla pszenicy wynosił 3,3 tony z hektara. Minister słusznie bowiem zauważył, że rolnicy sprzedali już 60% ziarna. Za Telusa plon referencyjny dla pszenicy wynosi 5,5 tony z hektara. Minister słusznie bowiem zauważył, że chodzi o to by rolnicy jak najszybciej sprzedali jak najwięcej zboża.
Resort rolnictwa słusznie ustalił też najpierw stawkę dopłat do ziarna na niższym poziomie, by potem – a jakże, jak najbardziej słusznie – ją podnieść!
Również słuszne było wyznaczenie daty zakończenia sprzedaży zbóż na 30 czerwca jak i przedłużenie tej daty do 15 lipca.
W przypadku dopłat do nawozów ustalono termin końcowej daty zakupów na 31 marca. Rolnicy ostro protestowali uzasadniając, że wielu z nich,
szczególnie plantatorzy kukurydzy zaopatrywali się w nie po tej dacie, płacąc przecież takie same, wysokie ceny. Ale minister Telus miał słuszne uzasadnienie, żeby utrzymać ogłoszony termin. Tak samo słuszne jak wtedy, gdy zdecydował się na przedłużenie terminu zakupu nawozów do 15 maja.
Słusznie również minister zachęcał rolników do składania wniosków o dopłaty do materiału siewnego przy stawce 65 zł/ha w przypadku zbóż. Tak jak i słusznie zachęcał do wycofywania złożonych już wniosków i składania nowych wniosków na dopłaty do materiału siewnego zbóż, przy stawce trzy razy wyższej czyli 200 zł/ha. A potem jeszcze bardziej słusznie, minister poprzez ARiMR powstrzymywał rolników przed wycofywaniem wniosków (tych na 65 zł/ha), bo nie wiadomo czy UE zgodzi się na nowe wnioski (te na 200 zł/ha).
Czy macie wrażenie, że tu jakiś galimatias powstał? Że te całe szaleństwo ze zmianami warunków co przysłowiowe pięć minut, to jakieś jedno wielkie nieporozumienie? Nic to!
Najważniejsze, że jak to ktoś kiedyś powiedział: „SŁUSZNĄ LINIĘ MA NASZA PARTIA!”
Rolnik, który sprzedał pszenicę przy niższej stawce dopłat patrzy wilkiem na sąsiada, który sprzedał zboże dzień później i ma wyższą dopłatę. Ten, który kupił nawozy później i nie dostał dopłat, boczy się na tego, który kupił nawozy wcześniej i otrzymał dopłaty. Ci, którzy mieszkali blisko granicy województw zróżnicowanych pierwszymi dopłatami do pszenicy konsumpcyjnej też mieli do siebie wzajemne pretensje.
Bo przecież gospodarze z województwa mazowieckiego i lubelskiego, których pola bezpośrednio przylegały do siebie na linii podziału administracyjnego, dostawali taką samą cenę w skupie ale dopłaty już inne…
Panie Ministrze Rolnictwa! Kimkolwiek jesteś, jakkolwiek się nazywasz. Taka propozycja do zastanowienia, żeby nie robić zamieszania na wsi, żeby nie skłócać ze sobą rolników, żeby jakiś porządek zapanował, żeby rolnicy wiedzieli na czym stoją…
Zanim podejmiesz Pan jakąś decyzję najpierw pomyśl. Potem pomyśl jeszcze raz. A jak już będziesz chciał coś powiedzieć, to… ugryź się w język! Czas przeznaczony na rekonwalescencję przeznacz na ponowne przemyślenie sprawy. I dopiero wtedy jak rana się zagoi, jak będziesz miał trochę więcej czasu na przemyślenie – podejmij i ogłoś decyzję!
I jeszcze jedna rada. Rolnictwo to nie produkcja śrubek. Tu nie można ot tak zmienić ustawienia na tokarce i rąbać inny rozmiar śrub. Choćby ze względu na długi okres produkcji wymagana jest stabilność i przewidywalność warunków gospodarowania. Zatem prośba ostatnia – nie ulegaj potrzebom kampanii wyborczej tylko kieruj się rozsądkiem i rozwagą kiedy podejmujesz decyzje.
I kiedy „ten mały” jak niedawno na pikniku, znowu chlapnie rolnikom jakąś obietnicę, ostatnio bodaj zapowiadał, że „załatwi rolnikom maliny” – to Ty Ministrze Rolnictwa nie daj się wpuszczać takim partyjnym cwaniakom w nomem omen… maliny!