Gdy myślisz, że dobrze sprzedałeś…

Gdy chciałeś sprzedać a tylko …oddałeś!

Stało się! Chciałeś dobrze sprzedać zboże, warzywa, czy tuczniki. Najbliższe punkty skupu nie oferowały satysfakcjonujących cię kwot. Postanowiłeś więc poszukać w internecie korzystniejszych cen.

Po kilkudziesięciu minutach znalazłeś bardzo dobrą ofertę. Ktoś był skłonny dać za Twój towar cenę, o jakiej w najbliższych ci firmach nie mogłeś nawet marzyć. Mało tego, nie musisz się martwić tym, że oferent ma siedzibę daleko od ciebie. Odbierze towar z twojego podwórza. Co prawda, potrąci sobie za transport ale i tak zainkasujesz więcej niż u okolicznych kupców. A na dodatek termin płatności jaki ci zaproponował to zaledwie dwa tygodnie! Super!

Kupiec przyjechał, zabrał towar, obiecał zapłacić zgodnie z umową i odjechał.

Zacząłeś odliczać dni do zapłaty. Dwa tygodnie później zaglądasz na konto. Hmm, niewiele się zmieniło. Spodziewałeś się dużej wpłaty a tu.. ani widu ani słychu!

Dzwonisz. Okazuje się, że nie zapłacił bo … księgowa dopiero w środę robi wpłaty. Czekasz uspokojony do środy, zaglądasz na konto, ale nic się nie zmieniło! Może dziś wpłacili a jutro dopiero przyjdzie przelew.  Rano zaglądasz – nic! W południe – nic! W nocy sprawdzasz – nic! Dzwonisz kolejnego dnia.

 

Proszę się nie martwić – słyszysz – zaraz sprawdzę dlaczego pieniądze nie wyszły. Dowiem się i zaraz oddzwonię. „Zaraz” przeciąga się w godzinę. W końcu sam dzwonisz. Właściciel odbiera i mówi, że księgowa po prostu nie wzięła twojej faktury jak szła do banku.

Ot zwykły przypadek. Ale faktura jest na biurku i w pierwszej kolejności będzie zrealizowany przelew dla ciebie. Uspokojony odkładasz słuchawkę, no bo przecież to tylko wpadka księgowej, sam właściciel jest w porządku. Trochę zaczynasz się niepokoić gdy do końca tygodnia pieniądze nie przyszły. W sobotę dzwonisz ale okazuje się, że firma tego dnia po prostu nie pracuje.

Zaraz po siódmej w poniedziałek dzwonisz ponownie. Słyszysz zdziwiony głos właściciela: przecież mówiłem panu, że księgowa chodzi do banku w środy! Proszę się nie martwić, ja pamiętam o panu, pańska faktura jest pierwsza w kolejce.

No tak, ale to już tydzień minął po terminie zapłaty – przypominasz. Tak – przyznaje właściciel – ale mówiłem panu, że księgowa przez roztargnienie nie zrobiła przelewu. Jak pan może podejrzewać, że chcę pana oszukać!

Skonfundowany, wręcz przepraszasz, że w ogóle pomyślałeś, że mógłby cię oszukać. Czekasz cierpliwie do środy ale mimo upływu już półtora tygodnia, dalej nie masz pieniędzy! Odczekałeś do końca dnia, jeszcze w nocy sprawdziłeś konto – nic!  

Rano dzwonisz do firmy, dzwonisz, dzwonisz… Nikt nie odbiera! Dzwonisz jeszcze wiele razy ale najwyraźniej dziś nie masz szczęścia. W piątek znowu z samego rana telefonujesz i… dalej nie ma żadnego kontaktu! Koło południa przychodzi ci do głowy, że to chyba nie tak, że tam nikt nie ma czasu odebrać.

Raczej cię unikają… Bierzesz telefon od żony, dzwonisz z jej numeru. Halo? – połączenie od razu jest zrealizowane. Wyjaśniasz sprawę, mówisz, że już dwa tygodnie minęły od czasu kiedy powinieneś mieć zapłacone i co to w ogóle znaczy, że nie odbierają od ciebie telefonu. Tłumaczą, że po prostu akurat nikogo nie było w biurze. Kontrujesz: dwa dni dzwonię i jak ze swojej komórki dzwoniłem to nikogo nie było w biurze a jak zadzwoniłem z numeru, którego nie znaliście to od razu ktoś się w biurze pojawił?

Sekretarka czy ktoś inny mówi, że nie zna sprawy, ale żebyś się nie martwił bo zawsze wszystkim płacili za towar i nikt nie narzekał. Ale mnie już miesiąc nie płacicie a mieliście po dwóch tygodniach zapłacić! – mówicie. Spokojnie, naprawdę nie ma się co martwić, może szef zwyczajnie zapomniał powiedzieć księgowej – słyszycie. Ale spokojnie, ja powiem szefowi, że pan dzwonił…

To może ja sam z nim porozmawiam – przerywacie. A to niemożliwe, bo właściciela nie ma, akurat musiał gdzieś wyjechać. Kiedy wróci? No…, trudno

mi powiedzieć, bo w interesach pojechał. Ale dzisiaj wróci? Nie, nie, bo pojechał za granicę kontrakt uzgodnić, więc najpewniej dopiero w piątek będzie. I co, do piątku mam czekać?, kolejny tydzień? Przykro mi – słyszysz w słuchawce.

Ale zaraz – przypominasz sobie, że w firmie jest księgowa – przecież płatnościami zajmuje się księgowa, więc co za problem, żeby przelała mi pieniądze? No tak – sekretarka przyznaje ci rację – ale ona nie może ot tak sobie zrobić przelewu. Szef musi jej wydać polecenie. Proszę pani – próbujesz spokojnie wytłumaczyć – jak dwa tygodnie temu rozmawiałem z właścicielem, to mówił, że zlecił zapłatę księgowej, tylko akurat moja faktura została na biurku. Więc ona już wie, że ma mi przesłać pieniądze!

Ja tam nic nie wiem – odpowiada głos w słuchawce – ja tym się nie zajmuję. To w takim razie proszę połączyć mnie z księgową! Ale księgowej nie ma. Jak to nie ma? Pojechała do banku zrobić przelew. Może właśnie robi też i dla pana. Tak, że proszę się nie niepokoić, proszę sprawdzić za jakieś trzy godziny czy przelew nie dotarł. Przepraszam, ale ktoś dzwoni, muszę odebrać, proszę się nie martwić. Do widzenia! Do widzenia – odpowiadacie słysząc trzask odkładanej słuchawki.

Jak tu się nie martwić – myślicie – skoro ciągle mnie zbywacie! Zaczyna do ciebie dochodzić, że mimo zapewnień coś jest nie tak.

Po pierwsze – minęły już dwa tygodnie i najwyraźniej trzeci upłynie, bo dopóki szef nie wróci to księgowa nie zrobi przelewu.

Po drugie – dotarło do was coś, co wcześniej wam umknęło. Jak to jest, że w XXI wieku księgowa musi iść do banku, żeby zrobić przelew? Przecież może to zrobić przez internet!

Po trzecie – właściciel mówił, że księgowa robi przelewy w środę a sekretarka mówiła, że księgowa dziś, czyli w piątek poszła do banku.

Zaczynasz rozumieć, że korzystna oferta, którą znalazłeś to przynęta dla naiwnych…, takich jak ty! Mógłbym pisać jeszcze dłużej o tym jak starasz się odzyskać swoje pieniądze. Jak coraz bardziej jesteś sfrustrowany i zły na siebie, że dałeś się podejść jakiemuś oszustowi. Jak wreszcie po pół roku udaje ci się wyrwać zapłatę, a może dopiero po roku… A może oszust zniknął i nie masz już realnej szansy na odzyskanie kasy.

Ale lepiej będzie jak teraz napiszę ci co zrobić, żeby nie dać się oszukać. O tym w artykule poniżej:

Janek
15 lut 2024

Ja tak kiedyś sprzedałem pszenicę. Pół roku walczyłem, żeby mi zapłacili!

Władek
18 lut 2024

Wiadomo, złodzieje są wszędzie. Przez tsakich człowiek traci nerwy, dobrze, ze można napisać co się o nich myśli


Skomentuj Władek Anuluj pisanie odpowiedzi

Wymagane pola są oznaczone *