Drugi protest rolników w Warszawie 2024.03.06

Ciągniki nie wpuszczone do Warszawy

Szóstego marca 2024 roku miała miejsce druga wielka manifestacja rolników w Warszawie.

Niestety, nie przebiegła ona zgodnie z zamiarami. Jak wcześniej pisaliśmy, władze stolicy nie zgodziły się na przejazd ciągników ulicami miasta. Mimo to część gospodarzy przyjechała traktorami licząc, że może jednak się uda. Z tego co nam wiadomo, jedynie trzem z nich udało się dojechać w pobliże Pałacu Kultury i Nauki. Trzeba powiedzieć, że był to wyczyn nie lada, zważywszy na fakt, iż w całym mieście gęsto było od radiowozów. Na wielu skrzyżowaniach, na których spodziewano się maszyn mogących nadjechać z różnych stron do stolicy, stały patrole.

Jedynym ciągnikiem legalnie poruszającym się po ulicach był ten ciągnący słynny już czołg „AGROABRAMS”.

 

Pozostałe sprzęty zostały zatrzymane na drogach dojazdowych do stolicy.

Jak relacjonowali rolnicy stojący na pasie zieleni między szosami na wjeździe od strony Łomianek, niekiedy było gorąco a nawet niebezpiecznie.

Najpierw policja zatrzymała ich na jednej ze stacji paliw, wiele kilometrów przed Warszawą i nie chciała puścić dalej.

W pewnym momencie zrobiło się bardzo „gorąco” – policjanci zaczęli zakładać kaski najwyraźniej szykując się do szturmu.

Ostatecznie udało się dojść do porozumienia i rolnicy pojechali dalej.

Jednak przed wjazdem do miasta, jakieś 200 – 300 metrów przed restauracją McDonalds, policja powiedziała stop i skierowała około 130 ciągników na pas zieleni. Zostały one tam do czasu zakończenia protestu.

 

Podczas powrotu znów doszło do „gorących dyskusji” z policją. Rolnicy wracając w stronę Płońska zablokowali jedno ze skrzyżowań za Warszawą stawiając policjantów w sytuacji, na którą nie byli przygotowani.

Jak mówi nasz informator, doszło do kuriozalnej sytuacji, kiedy jeden ważny stopniem  policjant twierdził jedno a jego kolega coś zupełnie przeciwnego.

Ostatecznie doszło do porozumienia polegającego na tym, że rolnicy zrezygnują z blokady skrzyżowania, ale w zamian będą mogli spowalniać ruch na dwóch pasach jezdni aż do Płońska.

Ciągniki zatrzymane na wjeździe do Warszawy od strony Łomianek

Premier Tusk był akurat "zarobiony"

W Warszawie protest rozpoczął się o godzinie 11-tej, przed Kancelarią Premiera. Tym razem oprócz rolników było obecnych dużo innych grup zawodowych. W całkiem licznych reprezentacjach pojawili się górnicy z różnych kopalni, myśliwi, narodowcy, pracownicy różnych zakładów pracy i ogólnie rzecz ujmując związkowcy z solidarności pracowniczej z jej przewodniczącym Piotrem Dudą.

Oczywiście wszyscy oni bardzo „kochali” rolników i popierali ich postulaty, choć z wypowiedzi wielu wynikało, że motywem przewodnim ich obecności była „niechęć” do obecnego rządu. Ale o tym będzie więcej w  jednym z najbliższych artykułów.

 

W trakcie przemówień, zarówno organizatorów jak i – co wielu podkreślało – niezrzeszonych rolników, do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów udała się delegacja protestujących.

Niestety, spotkał ich zawód. Okazało się bowiem, że premier Tusk nie miał czasu się z nimi spotkać.

Zwyczajnie, „zarobiony był”.

Jak relacjonowała delegacja, petycję w sieni budynku odebrały dwie urzędniczki. Oczywiście takie zachowanie premiera bardzo nie spodobało się manifestującym.

Zabierający głos, wkurzeni demonstranci uznali to za afront, za niepoważne traktowanie zgromadzonych. Szczególnie, że ludzie przyjechali do Warszawy ze wszystkich stron kraju a ich przyjazd nie był przecież dla nikogo niespodzianką.

Zważywszy na to, że delegacja nie przyszła na jakieś kilkugodzinne rozmowy a tylko na przekazanie dokumentów, wydaje się, że premier Tusk mógłby się na chwilę oderwać od obowiązków.

Korona z głowy by mu nie spadła a zawsze byłoby to lepiej przyjęte, nawet przez co tu kryć, niezbyt mu przychylnych uczestników marszu.  

Przed sejmem

Po nieudanej wizycie, demonstranci przeszli pod budynek sejmu.

Tutaj, podobnie jak i przed kancelarią premiera, przywitały ich zwarte oddziały policji jak się okazało ściągnięte z różnych stron Polski. W porównaniu do poprzedniej manifestacji byli jeszcze lepiej wyposażeni, tzn. wielu z nich miało hełmy i tarcze. Jak się okazało na szczęście dla nich.

Na jednej ze scen pojawili się politycy PSL, m.in. Urszula Pasławska i  Mirosław Maliszewski, którzy bratali się z

obecnymi na proteście myśliwymi, podkreślając, że podzielają  ich postulaty i rozumieją ich żądania bo sami również polują.

W tak zwanym międzyczasie doszło w pobliżu do przepychanek z policją. W stronę mundurowych poleciały petardy, kije i inne przedmioty.

Co bardziej krewcy uczestnicy spotkania mieli okazję zapoznać się z działaniem gazu pieprzowego. Przed bramą prowadzącą do sejmu doszło do kolejnego incydentu, bowiem grupa młodych manifestantów postanowiła wejść siłą na teren parlamentu. Być może to młody wiek sprawił, że nie wiedzieli iż do sejmu wchodzi się przy pomocy kart wyborczych a nie kostek brukowych. Kilku śmiałkom udało się przedrzeć ale służby porządkowe szybko ich wyłapały. Pozostali zaś rzeczoną kostką wyrywaną z chodnika, zaczęli rzucać w policję. A potem się dziwili i byli oburzeni, że policja zareagowała. Kilku policjantów zostało poturbowanych,  kilkunastu łobuzów zostało aresztowanych.

O takiej formie „protestowania” więcej będzie w kolejnym artykule.

W jednym z następnych materiałów, napiszemy też o sensowności przyłączania się do rolniczych protestów wielu innych grup zawodowych. Patrząc na niektóre plakaty, ot choćby odnoszące się do aborcji, słuchając niektórych wystąpień, porównując merytoryczność tego marszu z poprzednim – trzeba się zastanowić, czy to nam, rolnikom rzeczywiście przynosi korzyści. Czy w masie postulatów „wszelkiej maści” nie gubią się nasze sprawy i czy wyrywanie kostek brukowych przysporzy nam sympatii i zrozumienia?

**********
7 mar 2024

Obserwując wczorajsze wydarzenia w różnych stacjach tv i w internecie, trzeba powiedzieć, iż policja miała spory udział w wywoływaniu awantur przed Sejmem.
Również przyłączenie się innych grup społecznych do manifestujących rolników nie pomagało w tej awanturze.
Gdyby to zależało od samych rolników z pewnością by do takiej sytuacji nie doszło …

Rolnik - nie chuligan
8 mar 2024

Ja przyjechałem protestować a nie się awanturować i mi policja nie przeszkadzała.

Mamma
7 mar 2024

Trzaskowski boi się traktorów w Warszawie ?
Inne stolice europejskie mniej strachliwe?


Skomentuj Rolnik - nie chuligan Anuluj pisanie odpowiedzi

Wymagane pola są oznaczone *