Dałeś azot. Ale czy roślina już z niego korzysta?

Już można nawozić azotem!

Rolnicy w całym kraju wreszcie doczekali się możliwości zgodnego z prawem stosowania nawozów azotowych. Z wyjątku w przepisach pozwalającego stosować azot w terminie wcześniejszym niż 1 marca, mogły skorzystać gospodarstwa z niewielu powiatów w Polsce. Warunkiem umożliwiającym wcześniejszy wyjazd w pole z nawozami azotowymi, była bowiem odpowiednia liczba dni z konkretną temperaturą powietrza. Dla przypomnienia – nawet po pierwszym marca nie można stosować nawozów, jeśli: na polu zalega śnieg, woda, gleba jest zamarznięta, oraz w czasie deszczu.

Azot dany ale czy pobrany?

Doczekawszy początku marca, rolnicy ruszyli na pola mogąc wreszcie rozsiać nawozy azotowe. Prawdopodobnie niemal wszyscy sądzą, że tym samym dostarczyli właśnie roślinom „jedzenie” i że rzepaki, zboża ozime ruszą „z kopyta”, bo mają wreszcie co jeść. Owszem, niektóre tak ale inne już niekoniecznie. Otóż „danie” roślinom azotu wcale nie jest równoznaczne z „wzięciem” składnika przez uprawę. Większość rolników jest przekonanych, że jeśli saletra się rozpuści, nie widać granulek, to znaczy, że rośliny już pobierają składnik. A to nieprawda!

Najlepiej wyjaśnić to na przykładzie rzepaku i jego palowego systemu korzeniowego. Zdrowy, głęboko sięgający korzeń na pewno umożliwia pozyskanie dużej ilości składników pokarmowych, bo penetruje duży obszar gleby. Ponadto, w okresie suszy, w głębszych warstwach ziemi znajduje się więcej wilgoci niż bliżej powierzchni. I tu dochodzimy do sedna sprawy.

Warunki pobrania składnika pokarmowego

Żeby roślina mogła pobrać składniki pokarmowe muszą być spełnione dwa warunki.

Po pierwsze – nawóz musi być rozpuszczony w wodzie.

Po drugie – składnik musi znaleźć się w strefie korzeni włośnikowych.

Dlatego właśnie przez praktyków oraz naukowców związanych ze środowiskiem uczelni rolniczych, tak bardzo krytykowane jest prawo zakazujące stosowania nawozów azotowych przed 1 marca. Chodzi o to, że w coraz cieplejszym klimacie, z jakim mamy ostatnio do czynienia, drastycznie brakuje nam opadów. W miesiącach zimowych, kiedy zgodnie z ustawą nie można stosować (poza określonymi warunkami) nawozów azotowych, tej tak potrzebnej wody w glebie jest jeszcze w miarę dużo. Poza tym, można się spodziewać, że do czasu ruszenia wegetacji pojawią się jakieś opady.

Natomiast kiedy już można w pełni stosować nawożenie azotowe, coraz częściej mają miejsce nawet kilkutygodniowe okresy suszy. W takich warunkach nieraz mija tydzień, żeby tak łatwo przecież rozpuszczalna saletra amonowa, zmieniła formę ze stałej na płynną. Ale czy to znaczy, że rośliny mogą już z niej korzystać? Niestety nie, to zbyt mało! Potrzebna jest jeszcze odpowiednio duża ilość wody, która przemieści jony azotu w głąb profilu glebowego. Jak głęboko? Odpowiedź jest prosta – aż do strefy włośnikowej, czyli obszaru, z którego korzenie mogą pobrać składniki odżywcze.

 

Ile wody potrzeba by nawóz mógł być pobrany przez roślinę?

Ile tej wody potrzeba? Według prof. Witolda Szczepaniaka z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, potrzeba około 4 litrów wody na metr kwadratowy, by jon azotowy przemieścić na głębokość jednego centymetra. Na lżejszych glebach może wystarczyć 3 – 3,5 litra, ale w przypadku gleb co najmniej średnich ale mocno przesuszonych, może to być nawet 4,5 litra.

I co najważniejsze – chodzi o ilość wody, jaka spadnie po rozpuszczeniu nawozu!

Zatem lepiej jest wykonać nawożenie przed deszczem, niż na wilgotną glebę.

Wracając do przykładu z rzepakiem. Pierwsze przeszło cztery centymetry mocno rozwiniętego korzenia jest pozbawione włośników. Pojawiają się one dopiero około 5 centymetrów poniżej powierzchni gruntu.

Zatem przyjmując 4 litry wody na przesunięcie jonu azotu na 1 centymetr w głąb profilu glebowego, potrzebny jest (już po rozpuszczeniu nawozu) opad w ilości co najmniej 20 litrów/m2.

Tyle, że ta ilość wystarcza zaledwie do „dotknięcia” pierwszych

Taka ciekawostka. Dwa rzepaki, jeden mały, drugi duży, wielokrotnie bardziej rozbudowany. Ale ten mały wcale nie ma krótszego korzenia palowego!

włośników, a one przecież nie pobiorą całej ilości składnika, nie „zrobią roboty” za wszystkie włośniki rozmieszczone poniżej. Do tego potrzeba kolejnych kilkudziesięciu litrów opadów wody.

Paradoksalnie, słabiej wykształcone rzepaki szybciej pobiorą potrzebne im teraz składniki pokarmowe. Okazuje się bowiem, że te 4 – 5 centymetrów poniżej powierzchni gruntu, odkąd zaczynają się włośniki, dotyczy roślin dobrze zbudowanych. Na korzeniach rzepaków słabiej rozwiniętych, włośniki – jak widać na zdjęciach – znajdują się już 2 cm poniżej powierzchni. A to oznacza, że stosunkowo skromne opady deszczu szybciej przemieszczą nawóz do miejsca, skąd rzepak będzie mógł go pobrać.

 

Kiedy przestrzeganie prawa przynosi straty…

Jak więc widzimy, czekanie do końca marca – choć zgodne z prawem – jest ze stratą dla plonu. Niestety, rośliny nie znają się na polityce ekologicznej, dla nich liczy się dostępność składników pokarmowych wtedy, kiedy te są im potrzebne a nie kiedy można je zgodnie z przepisami zastosować!

W większości kraju od pierwszej możliwej daty zastosowania nawozów azotowych minęło już 5 dni, pięć bezdeszczowych dni! Prognozy na najbliższy tydzień nie przewidują opadów… Jak podsumować obowiązujący stan prawny z możliwością uzyskania wysokich plonów?

Cóż… – kto nie ryzykuje, nie pije szampana!

Może Cię zainteresować:

Dodaj komentarz

Wymagane pola są oznaczone *