Deszcz – tak! Grad – a to już nie bardzo!

Skończyła się susza, zaczęły się inne kłopoty pogodowe!

Po długim okresie suszy, w niektórych rejonach trwającym nawet miesiąc – wreszcie przyszły deszcze. Niestety, często miały one charakter gwałtowny i lokalny. Wielu rolników nawet widziało deszcz na horyzoncie, ale im dłużej czekali na jego przyjście, tym bardziej rzedła im mina. Nieraz można też było zaobserwować pewną prawidłowość polegającą na tym, że w pobliskim miasteczku spadła ulewa a poza jego granicami  – już na terenach wiejskich  ledwo co pokropiło. Denerwujące też były informacje medialne donoszące, że tu  i ówdzie spadły długo oczekiwane deszcze, podczas gdy u nas na polu ani kropli deszczu! Choć niejeden raz dało się słyszeć opinie, że jeśli miałby przyjść taki kataklizm jak na przykład w Gnieźnie, gdzie samochody pływały a grad jeszcze następnego dnia leżał na chodniku, mimo ponad dwudziestu stopni ciepła – to lepiej, żeby nie padało. 

Niestety, coraz częściej mamy do czynienia z gwałtownymi zdarzeniami meteorologicznymi. Od początku roku, rolników i sadowników gnębiły przymrozki, susze, gradobicia, często obracając w niwecz wysiłek plantatorów. Dlatego dobrze jest mieć ubezpieczenie upraw. Choć nie zawsze w pełni zrekompensuje to ewentualne straty, to zawsze jednak jest to jakaś rekompensata włożonego wysiłku. Szczególnie teraz, kiedy szczególnie w zbożach jest już „bliżej niż dalej” do zbiorów, a więc rolnicy ponieśli większość kosztów uprawy, warto mieć ubezpieczenie przynajmniej od gradobicia.

Trzy ważne kwestie związane z ubezpieczeniem upraw.

 

Przeglądając oferty firm ubezpieczeniowych dobrze jest zwrócić uwagę to czy stosują one klauzule udziału własnego i w jakiej wysokości.

Taka klauzula oznacza ni mniej ni więcej tylko to, że straty w uprawach do pewnego poziomu (zazwyczaj 8 – 10%) nie podlegają rekompensacie.

Ubezpieczyciel wypłaca odszkodowanie dopiero przy uszkodzeniach powyżej wartości zapisanej jako udział własny. A potem okazuje się, że grad uszkodził plon o wartości poniżej 8% i pozamiatane!

Dobrze jest pamiętać, że ubezpieczenie upraw przydaje się podczas starania się o uzyskanie rekompensaty z budżetu państwa. Wieloletnią już praktyką jest to, że ci rolnicy, który ubezpieczyli co najmniej 50 procent upraw, dostają dwa razy większe odszkodowania od państwa.

 

Warto mieć świadomość, że ubezpieczenie obowiązuje dopiero po dwóch tygodniach od dnia zawarcia umowy.

W ten sposób firmy chronią się przez sytuacjami, gdy plantator w czwartek rano słyszy komunikat, że w piątek będzie gradobicie i biegnie by natychmiast zawrzeć ubezpieczenie.

Żadnemu ubezpieczycielowi nie opłaca się przecież ubezpieczać od ryzyka, które na pewno się wydarzy

Dodaj komentarz

Wymagane pola są oznaczone *