Codziennie potrzebujecie rolnika…! Relacja z protestu 6 marca 2024

Uczestnicy wydarzenia

Drugi protest rolników w Warszawie od początku zapowiadał się burzliwe.

        Miały być traktory na ulicach, miały dołączyć inne grupy zawodowe, miało być 150 tysięcy osób. W odpowiedzi na to władze ściągnęły do stolicy policjantów z całej Polski. Bywało, że wracając do autokarów, niektórzy błądzący rolnicy chcieli zapytać się policjantów, czy idą w dobrym kierunku. W odpowiedzi słyszeli: przepraszam ale nie jestem stąd, jestem z Krakowa, Poznania, Szczecina, itp. Spodziewając się zamieszek, policja ochraniająca strategiczne miejsca była wyposażona w hełmy i tarcze.

        Jak wiadomo ciągniki zostały zatrzymane na przedmieściach. Na wielu skrzyżowaniach, gdzie można było spodziewać się nadjeżdżających z okolicy farmerów, stały radiowozy. Stąd też i frekwencja na proteście była mniejsza niż zapowiedzi, bo gro gospodarzy zostało w maszynach. Oprócz rolników licznie stawili się przedstawiciele solidarności robotniczej z jej szefem Piotrem Dudą – górnicy, stoczniowcy, przedstawiciele dużych zakładów pracy. Ale byli też myśliwi (równolegle do wydarzeń przed kancelarią premiera organizowali swój protest przed sejmem), leśnicy, pszczelarze, narodowcy, przedstawiciele Klubu Gazety Polskiej i jeszcze wielu innych, którzy postanowili coś ugrać na rolniczych sprawach.

Przebieg manifestacji

            Sam protest rozpoczął się przed kancelarią Prezesa rady Ministrów.

        Jednym z pierwszych, którzy zabrali głos był szef NSZZ Solidarność Piotr Duda. Mówił o oczekiwaniach ludzi związanych z wstąpieniem do Unii Europejskiej. O tym, że miało być dobrze, miło i przyjemnie a tymczasem do władzy dorwało się „lewactwo”, które owładnięte manią ekologizmu zafundowało nam Zielony Ład.

        Był wzburzony dokumentem podpisanym przez 13 związków zawodowych z Ukrainy, które oskarżają rolników o śmierć na granicy kilku ukraińskich kierowców. Apelował o jedność, by wspólnie odrzucić Zielony Ład.

     Zapowiedział, że robotnicza solidarność już się szykuje do kolejnych,  wspólnych z rolnikami protestów.

      Występujący rolnicy wyrażali oburzenie, że nie dostali pozwolenia na pokojowy wjazd ciągników. Jak powiedział jeden z gospodarzy – wokół Warszawy stoi zablokowanych około 2 tysięcy traktorów. Dwie grupy próbowały wjechać bez pozwolenia, ale zaledwie trzem śmiałkom udało się podjechać w pobliże PKiN.

     Widać tę naszą moc, chęć wspólnego działania – podkreślali. Wystąpił również były minister rolnictwa Gabriel Janowski. Nie omieszkał po raz kolejny przypomnieć swojej roli w odbudowie polskiego mleczarstwa. Zwrócił uwagę na to, że chłop umie uprawiać ziemię i nie są mu potrzebne wytyczne z Brukseli.

      A jak gospodarz będzie musiał poświęcać czas na biurokratyczne wymogi, kosztem pracy w polu, to może dojść do  braku żywności. Cieszył go widok  na proteście bardzo wielu młodych rolników. Z oburzeniem mówił o sprzedaży „sreber narodowych” w czasach transformacji ustrojowych. Wspominał nieoficjalne rozmowy z przedstawicielami zachodnich koncernów, którzy przyznawali się, że mieli ochotę wykupić cały przemysł cukrowniczy.

      Wielu rolników podkreślało, że są niezrzeszonymi w żadnym związku zawodowym. Twierdzili, że siłą tych protestów jest ich oddolne pospolite ruszenie. Reprezentacja rolników z wielkopolski widzi w obecnych manifestacjach początek odnowy w narodzie i dziękuje wszystkim innym protestującym za przyłączenie się do rolniczych protestów.     

       Musimy mówić jednym głosem – podkreślali. Nie jesteśmy jakimiś przedsiębiorcami, tylko żywicielami – akcentowali różnicę. Wyrazili nadzieję, że polska wieś doprowadzi do powrotu normalności.

         Szczególnie emocjonalne wystąpienie miał młody rolnik, obarczający winą za dzisiejsze problemy wszystkie dotychczasowe rządy.

       Jak stwierdził – „ostatnie tygodnie upłynęły na politycznej burzy, na politycznym obrzucaniu się g….m, kto jest winny za tą całą sytuację”.

        Obwinił wszystkie poprzednie ekipy za brak w Polsce portów zbożowych, za to, że z eksportera wieprzowiny staliśmy się jej importerem, że z kraju leżącego na węglu staliśmy się jednym z większych jego importerów i utraciliśmy niezależność energetyczną.

      Zapowiedział rozliczenie posłów za ich politykę „od wyborów do wyborów, od kampanii do kampanii”, która zgotowała rolnikom ten los. Nie ma naszej zgody, by reprezentowali nas ludzie, którzy oszukiwali rolników! – zakończył.

       Rolnicy podkreślali, że nie przyjechali do Warszawy po jałmużnę ale po uczciwe traktowanie. Zielony Ład uznali za „czarny nieład”, za szkodliwy dla wsi wymysł ludzi, którzy

odkleili się od rzeczywistości. Nie mają nic wspólnego z rolnictwem a jedyne co wiedzą o żywności to to „jak wygląda kawior i jak smakuje”. Nie mają pojęcia jak ciężko pracuje się na roli. Nie wiedzą, że my dzisiaj nie mamy gdzie sprzedać naszych produktów.

       Jeden z przemawiających przytoczył swoją rozmowę z prezesem dużej firmy skupowej, który powiedział, że na razie nic nie będą kupować od rolników, bo „jesteśmy zasypani po dach”! Manifestujący po raz kolejny przedstawili trzy główne żądania: Stop Zielonemu Ładowi, Stop ugorowaniu, Stop importowi produktów rolnych z Ukrainy! Zwracali uwagę na niebezpieczeństwo związane z pomysłami ograniczania hodowli, co spowodowałoby wzrost nadwyżki zbóż paszowych.

        Spod samego Giewontu na niziny przybył góral, który w emocjonalnym wystąpieniu nawiązał do wartości patriotycznych, do godła, do krzyża na Giewoncie, do słów papieża by trwać niezmiennie na polskiej ziemi. Wysnuł przypuszczenie, że za odłogowaniem gruntów optują grupy biznesowe, które jak wcześniej miało to miejsce, „ograły zwyczajnych rolników”. Miał tu na myśli zapewne ekstensywny wypas owiec, za który UE nieźle płaciła. Program ten skutkował wydzierżawianiem dużych obszarów ziemi przez zamożnych ludzi na co dzień nie związanych z rolnictwem i  na czas kontroli ARiMR przewożeniem zwierząt do sprawdzanych miejsc, tak by ogólna liczba stada była zgodna z wymogami.

        Apelował też o uczciwe relacjonowanie protestów przez media. Zwrócił również uwagę na to, zarzuca się rolnictwu iż krowa produkuje gazy powodujące ocieplanie się klimatu a nie zwraca się uwagi na to, że rolnicy uprawiają rośliny, czyli „pożeracze dwutlenku węgla”.

        Rolnicy podkreślali, że przyjechali pokojowo protestować a nie walczyć. „Miejsce rolnika nie  jest na ulicy, miejsce rolnika jest w gospodarstwie”– przypominali. Jeden z farmerów zwrócił się bezpośrednio do mieszkańców miast, uświadamiając im ważność rolnictwa w życiu każdego człowieka. „Przez całe życie możecie nie potrzebować lekarza, możecie nie potrzebować policjanta, ale codziennie potrzebujecie rolnika”! – zakończył swoje wystąpienie.

Zamieszki na koniec protestu

Przemarsz pod sejm.

     Po tym jak delegacja rolników wróciła z kancelarii premiera przyjęta w przedsionku, po niekiedy burzliwych wystąpieniach na scenie, protestujący w równie burzliwym nastroju ruszyli przed sejm. Petardy i wuwuzele zadbały o nagłośnienie a dym z palonych gum i świec dymnych momentami przesłaniały budynek kancelarii. Policja nie interweniowała.

      Jak się niebawem okazało, przed sejmem nie było tak „spokojnie”. Emocje a może prowokacje wzięły górę i doszło

do przepychanek z policją. W jej stronę poleciały kostki brukowe wydłubywane z chodnika, co musiało się skończyć interwencją sił porządkowych. Kilkunastu policjantów zostało rannych, około pięćdziesięciu uczestników ( w tym wielu pijanych) zostało aresztowanych.

        Zapewne byli tacy, którym taki obrót sprawy się podobał ale większość rolników była wyraźnie zdegustowana. „Żeby policja musiała interweniować” – kręcił głową jeden z rolników – nie po to przyjechałem!

Pojawiło się takie przeświadczenie, że ktoś nam ukradł marsz…

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Wymagane pola są oznaczone *