Rozpoczęły się wypłaty dopłat do zboża sprzedanego między 1 grudnia 2022 r. a 15 kwietnia 2023 r. Za nimi pójdą następne wypłaty do kolejnych zbóż, rzepaku, kukurydzy, sprzedanych w późniejszych terminach.
Minister Telus wraz z całym rządem są z tego powodu bardzo dumni. Faktycznie, pieniądze się znalazły, wypłaty ruszyły nawet dwa, trzy dni przed planowanym terminem, wszystko super!
Nikt nie mówi, gdzie rząd te pieniądze znalazł. Może dlatego, że wszyscy wiedzą (no, może to przesada, że wszyscy), że znalazł je w naszych kieszeniach. Prędzej czy później zapłacimy je w postaci różnorodnych podniesionych albo wprowadzonych nowych opłatach – broń Boże nazywać je podatkami! Nie wolno! PiS przecież nie podnosi podatków.
A to, że zapłacimy więcej za jakiś dokument w jakimś urzędzie, że wprowadzone będą jakieś płatne szkolenia, jakieś kursy dla np. operatorów ładowarek, bez których nie będzie można swoją ładowarką na swoim podwórzu legalnie pracować albo pojawią się w przedsiębiorstwach kontrole, które zawsze coś znajdą i ukarzą nas finansowo to już zupełnie inna sprawa przecież… Dość wspomnieć o historii sprzed lat, kiedy to wyciekł z policji dokument nakładający na policjantów obowiązek „zarobienia” mandatami określonej sumy pieniędzy w konkretnym roku gospodarczym.
Co to ma wspólnego z dopłatami? Nic, zuuupełnie nic!
Gdybyśmy przypomnieli sobie jak to z ukraińskim zbożem i polskimi dopłatami było…
Najpierw rząd zapewniał, że nie ma żadnego niekontrolowanego i ponadmiarowego importu zboża. Po kilku miesiącach okazało się, że jednak problem jest i to od razu duży. Skąd od razu zrobił się taki duży?
Minister Kowalczyk podjął zdecydowane działania. W największym skrócie: podpisał z rolnikami porozumienie zawierające punkty, o których doskonale wiedział, że są nie do zrealizowania w najbliższym czasie. Oczywiście winą za to obarczył Unię Europejską po czym… podał się „honorowo” do dymisji.
Jak zauważył pewien rolnik komentując tę dymisję: Minister teraz już ma problem z głowy ale nam w niczym to nie pomogło.
Przy okazji bronienia własnych czterech liter, Min. Kowalczyk ujawnił, że w połowie stycznia 2023 roku (po kilku miesiącach informacji od rolników) wystąpił do ministra Budy w sprawie powstrzymania cłami, importu ukraińskich płodów rolnych. Ten przez dwa miesiące, nie był łaskaw odpowiedzieć koledze ministrowi w tak ważnej sprawie.
I tu pojawia się pytanie. Czy faktycznie to unijne młyny tak wolno mielą, czy może raczej w rządzie mamy paru śmierdzących leni, którzy czekają pół roku z reakcją mimo ostrzeżeń rolników. No bo jeśli kolega koledze z rządu, przez dwa miesiące nie ma czasu (chęci) odpowiedzieć na monit, to… najłatwiej zrzucić na Unię…
Kiedy już podjęto decyzję o dopłatach zaczął się maraton szaleństwa. Zgodnie z kabaretowym tekstem – „Plan jest w zmianie a zmiany są w planie” rządzący tłukli się od ściany do ściany.
Najpierw pojawiła się informacja, że dopłata będzie tylko do pszenicy konsumpcyjnej i do tego zróżnicowana zależnie od rejonu kraju. Potem okazało się, że dopłaty będą również do paszówki i kukurydzy. Jakiś czas później postanowiono przyznać dofinansowanie do pozostałych gatunków zbóż oraz rzepaku. Na koniec dorzucono jeszcze dotację do gryki. W międzyczasie zwiększona została dopłata do pszenicy zależnie od terminu sprzedaży. Z czego dla jednych, wcześniej sprzedających obowiązywała rejonizacja a dla tych co później sprzedawali pszenicę cena była jednakowa w całym kraju!
Mógłbym jeszcze długo opisywać PiS-owskie hocki-klocki z dopłatami.
Dość powiedzieć, że w zgodnej opinii rolników, rządzący ratując swoją skórę przed wyborami, dali rolnikom więcej niż ci chcieli. Na początku były protesty w sprawie zalewu ukraińskim towarem a skończyło się dopłatami do zboża (wszelakiego rodzaju), paliwa (2 zł tylko jednorazowo), kredytów (w teorii na niebotyczne sumy dla gospodarstw, w praktyce zależnie od możliwości kredytowych gospodarstwa), silosów (które w efekcie nieraz prawie dwukrotnie podrożały).
A ostatnio okazało się, pod koniec składania wniosków o dopłaty do materiału siewnego, że prawdopodobnie będzie można niedługo uzyskać inne, trzykrotnie wyższe dopłaty, ale skorzystać będą mogli z nich ci, którzy nie złożyli jeszcze…wniosków o dopłaty do materiału siewnego!
No ludzie, no…! Czy to nie można najpierw pomyśleć a potem zrobić?! Tak wygląda sprawne rządzenie według PiS-u? Koń by się uśmiał!
Ciekawie rzecz się miała z zapewnieniami rządu, że panuje nad sytuacją, że przewóz zboża przez terytorium kraju jest pod kontrolą. Jak można wierzyć w te zapewnienia, skoro najpierw minister Kowalczyk twierdził, że wszystko jest OK, potem jego następca, zapewniał, że „od teraz jest już kontrola”, a po kolejnym przesileniu znowu mówił, że „od teraz jest już kontrola”. Skoro „od teraz jest już kontrola” to znaczy, że wcześniej jej nie było! Tak na logikę…
Inną ciekawostką świadczącą o chaosie w ocenie rzeczywistego stanu ilości i jakości zboża zza wschodniej granicy jest kwestia zboża „technicznego”. Najpierw nic takiego nie miało miejsca, potem odpowiednie służby sprawdzały jakość „zboża technicznego”, choć jak pisałem w jednym z poprzednich artykułów, nie miały pojęcia co to takiego.
Potem zrobiło się wielkie larum ileż to tego zboża dostało się do Polski i zaczęło się mówić o ukaraniu firm, które takie zboże wprowadziły do obrotu spożywczego. A ostatnio minister Telus stwierdził, że takiego zboża wjechało do Polski tyle co nic, zostało ono wykorzystane na cele techniczne i w ogóle nie ma o czym mówić…
Chyba „najlepszy numer” jaki rządzący zrobili w związku z napływem ukraińskiego ziarna, to początkowa wielka nagonka na firmy sprowadzające zboże. Jakież to było oburzenie i jakie zapowiedzi przedstawicieli partii prawej i sprawiedliwej, że przykładnie ukarze te wszystkie spółki, które p r z e m y c a j ą ziarno na teren Polski.
A potem okazało się, że firmy l e g a l n i e kupowały zboże, bo między innymi nasz rząd, zgodził się na forum unijnym, na zniesienie ceł i kontyngentów na ukraińskie płody rolne, by pomóc Ukrainie w związku z wojną.
A teraz PiS chwali się jak bardzo dba o polskich rolników (czyt. swoich wyborców) i jak sprawnie ratuje sytuację (czyt. naprawia swoje błędy) największymi w historii środkami finansowymi (czyt. naszymi pieniędzmi).
Ten ostatni akapit można przedstawić w sposób odnoszący się do każdego, nie tylko rolników. Przeczytaj poniższy artykuł: