Wskutek decyzji rządu o wstrzymaniu nie tylko przywozu ale również tranzytu przez Polskę ukraińskich płodów rolnych doszło do wielu komplikacji o charakterze polityczno-gospodarczym. Z jednej strony Komisja Europejska przypomina, że w kwestii handlu to Unia ma decydujące zdanie i żaden kraj członkowski nie może ot tak samodzielnie podjąć w tej sprawie decyzji.

Z drugiej strony podniosły się głosy, że Polska może mieć wytoczone procesy ze strony firm transportowych i handlowych, którym nagle zamknięto granice.

Z trzeciej strony, jeśli tak można się wyrazić, Ukraina mocno domagała się przywrócenia choćby tranzytu. Pojawiły się bowiem informacje o tym, że zablokowany został również tranzyt towaru, który po załadowaniu na statek miał trafić do USA. Presja była tym większa, że po stronie ukraińskiej kolejka tirów momentalnie  urosła do 15 kilometrów.

Dzisiaj udało się uzgodnić porozumienie między Polską a Ukrainą w sprawie tranzytu. Strony doszły do satysfakcjonujących ustaleń. Towary mają być przewożone pod ścisłą kontrolą. Wagony i ciężarówki ze zbożem, mają być plombowane specjalnymi plombami z zamontowanym GPS, dzięki czemu na bieżąco będzie śledzone ich położenie. Przewoźnik kolejowy wydał oświadczenie, w którym zapewnił, że zabezpieczenie tą metodą transportów nie jest dla niego żadnym problemem i właściwie to może to zrobić nawet „na wczoraj”. Towary będą objęte systemem SENT podobnie jak ma to miejsce przy transporcie paliwa. Dodatkowo jeszcze przez pewien czas transporty będą konwojowane przez służby celno skarbowe.

Przywrócenie tranzytu planowane jest od północy w piątek.

Pytanie – skoro to wszystko jest takie proste i łatwe do zrobienia to dlaczego przez niemal rok nie było to możliwe? Czy naprawdę nasz rząd nie może w jakiś sensowny sposób zaplanować swoich działań tylko tłucze się od ściany do ściany?